Moulineering, czyli jak wygląda lodowiec od środka

Zastanawiałeś/aś się kiedyś jak wygląda lodowiec w środku? Pionowe i poziome tunele kończące się przy lagunie lodowcowej, znane są jako moulin’y, co można przetłumaczyć jako młyny lodowcowe. Powstają one na skutek topienia się powierzchni lodowca i na skutek nierówności terenu woda wytapia dziury w powierzchni lodowca. Doprowadzają wodę do dna lodowca i później do laguny lodowcowej. Islandczycy nazywają je Svelgur, czyli „ten co dużo je”. Zimą moulin’y są całkowicie zamarznięte i dzięki braku wody przepływającej przez nie, można do niech bezpiecznie wejść i się rozejrzeć. Sport nietypowy nazywający się moulineering.

Stojąc na dnie moulin’u spoglądając w górę, można spodziewać się takich widoków.

Rok temu w lutym temperatury na lodowcu Solheimajökull, gdzie pracuję, wynosiły przez ostatnie kilka tygodni około -10 stopni Celsjusza. Warunki były wystarczająco dobre, by sprawdzić jak głęboki jest znany przewodnikom jeden z moulin’ów. Plotki głosiły, że jest głęboki na co najmniej 37 metrów. Weszliśmy z Armannem do masywnego młyna, znanego jako Gran Canyon, przeszliśmy mały labirynt wewnątrz, by chwilę później znaleźć nasze wejście. Założyliśmy punkt asekuracyjny i chwilę później Armann był już w środku lodowca. Ja weszłam do środka chwilę później. Podczas zjazdu na linie, zamiast patrzyć w którą stronę się kieruję, rozglądałam się na boki i do góry podziwiając piękny lód. Nie skończyło się to najlepiej, moulin rozdzielił się na dwa tunele. Jeden się rozszerzał, drugi zwężał i jak łatwo się domyślić, utknęłam w tym wąskim. Płacz, panika i chwila wspinaczki wystarczyła, żeby przełożyć nogi przez ścianę rozdzielającą tunele i utknąć na stałe z nogami w jednym tunelu i tyłkiem w drugim. Armann musiał wspiąć się po linie i mnie wyciągnąć. Chwilę później oboje byliśmy na dnie studni, bezpieczni na dwóch punktach asekuracyjnych. Armann znalazł kolejny tunel, do którego się wcisnął i zniknął na 15 minut. Po pewnym czasie też chciałam się tam wcisnąć, ale raz już utknęłam i wystarczyło mi przeżyć na to przedpołudnie. Była godzina dwunasta, a ja byłam 40 metrów pod powierzchnią lodu i zaczynałam swoją wycieczkę od 13…  Armann po przejściu kolejnych kilkuset metrów wewnątrz, znalazł ślepą uliczkę z kolejnym moulin’em na dnie. Gdyby była dłuższa lina, więcej czasu, więcej śrub… można to ciągnąć, póki tunele się nie zwężą na tyle, żeby się nie dało iść dalej. Po drodze z powrotem uskuteczniliśmy najszybszą wspinaczkę po linie w górę, Armann zebrał punkty asekuracyjne, a ja zbiegłam z lodowca, żeby zdążyć na styk na przyjazd grupy.

Jak to wszystko wyglądało?

Widok stojąc na dnie moulin’a i patrząc w górę
Widok stojąc na dnie moulin’a i patrząc w górę. Otwór był zbyt mały, by się przez niego przecisnąć, więc wybraliśmy ten, który widać poniżej.
Pionowe wyjście z moulin’a, widok podczas wspinaczki po linie
Armann wcisnął się w tą dziurę i zniknął na 15 minut
W niektórych przejściach było dość ciasno
Droga powrotna w górę

Dodaj komentarz

komentarz