Islandia ma jedne z najłatwiej dostępnych lodowców na świecie. Już dwie godziny na wschód od Rejkiawiku można wziąć udział w jednej z wielu wycieczek po Solheimajokull, obejmujących spacer lub wspinaczkę po lodzie. Ale nie wystarczy wziąć grupę i iść, wejście lodowiec trzeba najpierw przygotować. Jak?
Po pierwsze: Zwiady, czyli przeszukanie terenu. Najciekawsza część: można spokojnie połazić po lodowcu i pobawić się aparatem, szukając najłatwiejszych tras dla osób które nie chodziły jeszcze na rakach.
Po wybraniu odpowiedniej trasy do gry wchodzi ciężki sprzęt: czekany, kilofy i – w szczególnie trudnym terenie – piły mechaniczne. Ścieżka i schody mają być szerokie i wystarczająco stabilne, żeby osoba bez raków spokojnie po nich przeszła. Tak, po schodach wyrzeźbionych w lodzie bez raków. Oczywiście wszyscy turyści są wyposażeni w raki i czekany, ale standard to standard, ma być jak na klatce schodowej. Na bardziej stromych podejściach dokładamy liny przytwierdzone do ścian lodu śrubami lodowymi lub abałakowem (lodowy tunel w kształcie v, przez który przeciąga się Prusik). Obecnie pracujemy nad wynalezieniem lodowej windy 🙂
Po ładnie przygotowanej trasie możemy przeprowadzić grupę na płaskowyż lodowca, a stamtąd przewodnik może iść gdzie mu się podoba i gdzie jest coś ciekawego na lodzie. Zejście z lodowca też jest uprzednio przygotowaną trasą. Jak często trzeba powtarzać zabawę kilofem? Latem, gdy jest ciepło bardzo często, nawet co 2-3 dni. Zimą rzadziej w zależności od warunków.
Szczególnym przypadkiem było przygotowanie jaskini lodowej.
Glacier lagoon and Ice Cave tour są sprzedawane długo przed sezonem często kilka miesięcy przed przylotem do Islandii. Jednak plany swoją drogą a pogoda swoją. Co się dzieje jeżeli lato było wyjątkowo ciepłe i w miejscu wejścia do pięknej kryształowej jaskini lodowej mamy brązową rzekę? Odwołać rezerwacje i stracić klientów? Nie. Zrobić nową jaskinię.
Na kilka dni przed otwarciem sezonu, dostałam dość nietypową zmianę: pojechać z ekipą na lodowiec Kötlujökull i przygotować nowe jaskinie. Wyjazd na kilka dni razem z oprowadzeniem pierwszych wycieczek. Na miejscu okazało się, że jaskinie są dwie. Pierwsza to 50metrowy tunel, druga to mały otwór w lodzie, jakieś 2x5metrów.
Plan był taki: jaskinia numer jeden (tunel) wymagała schodów, lin i platformy widokowej na lodowiec na drugim końcu tunelu, drugą jaskinię, oprócz tych samych zabiegów należało jeszcze powiększyć. Jakieś dwadzieścia metrów w ciągu 24 godzin. Mieliśmy ze sobą: czekany, kilofy, piłę mechaniczną, a do tego ogromną… suszarkę/grzejnik. Razem z dwójką przewodników zajęliśmy się tunelem, następna trójka pracowała przy drugiej jaskini. Dmuchawa chodziła cały dzień, podczas gdy my wycinaliśmy dziesięciometrowe schody, a druga ekipa pracowała kilofami przy powiększaniu otworu.
Otwór powiększył się z 5 do 15 metrów i mógł pomieścić do 20 osób.